* Marek Antoniusz opowiada
: czw 09 lip, 2020
Uroda kobiety. Gra zmysłów, wyobraźni. Instynkt
zachowania gatunku. Codzienność, rutyna. Dzieci.
Starzeje się. Poranek bez makijażu. Fulwia nie żyje.
Natura. Żądza władzy wzburza krew. Egipcjanka
o śniadej skórze, migdałowych oczach, ma okręty
czekające w porcie na rozkaz. Zwyciężę Oktawiana.
Ty, z rozwiązanym butem i ty, któremu sprzyja
fortuna, jednakowe śnicie koszmary. Budzi lęk.
Nie patrząc w lustro, golicie zarost. Woda oczyszcza
dłonie i sumienie. Nie ma sumienia. Żyje się raz.
Jutro wypiję truciznę. Synowi zetną głowę, umrze
piękno. Po wiekach wyplują moje imię na ulicę
pełną mężczyzn, obojętnych na historię, zdobywców
zachowania gatunku. Codzienność, rutyna. Dzieci.
Starzeje się. Poranek bez makijażu. Fulwia nie żyje.
Natura. Żądza władzy wzburza krew. Egipcjanka
o śniadej skórze, migdałowych oczach, ma okręty
czekające w porcie na rozkaz. Zwyciężę Oktawiana.
Ty, z rozwiązanym butem i ty, któremu sprzyja
fortuna, jednakowe śnicie koszmary. Budzi lęk.
Nie patrząc w lustro, golicie zarost. Woda oczyszcza
dłonie i sumienie. Nie ma sumienia. Żyje się raz.
Jutro wypiję truciznę. Synowi zetną głowę, umrze
piękno. Po wiekach wyplują moje imię na ulicę
pełną mężczyzn, obojętnych na historię, zdobywców