w wieczorowej sukni 2019
Moderator: Tomasz Kowalczyk
- Mariola Kruszewska
- Posty: 12383
- Rejestracja: czw 24 lip, 2008
- Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki
powtórka z Andersena
w naszym domu
mijaliśmy się jak ryby w gdyńskim oceanarium
dawniej
chodziłaś tam codziennie a ja byłem zakochany
nudziłem się gdy ty godzinami zanurzałaś się aż do dna
dziecinnie przyklejając nos do szyby
śmieszna i smutna
skąd mogłem wiedzieć że bez wody
toniesz
wychodząc spod prysznica niosłaś wilgoć w spojrzeniu
chłodziłaś rozpalone źrenice
obojętniały na mój widok
niczym oczy wigilijnego karpia
morze spraw i obowiązków najmniej ważnych
wyrzuciło śnięte radości
codzienny szum ukołysał czujność żeglarza
powinienem ufać gwiazdom
bardziej niż zepsutej busoli
tak upływały wieki
pewnego dnia
przepłynęłaś na drugi brzeg
z bezgłośnym śpiewem na otwartych ustach
moja duża syrenko
w naszym domu
mijaliśmy się jak ryby w gdyńskim oceanarium
dawniej
chodziłaś tam codziennie a ja byłem zakochany
nudziłem się gdy ty godzinami zanurzałaś się aż do dna
dziecinnie przyklejając nos do szyby
śmieszna i smutna
skąd mogłem wiedzieć że bez wody
toniesz
wychodząc spod prysznica niosłaś wilgoć w spojrzeniu
chłodziłaś rozpalone źrenice
obojętniały na mój widok
niczym oczy wigilijnego karpia
morze spraw i obowiązków najmniej ważnych
wyrzuciło śnięte radości
codzienny szum ukołysał czujność żeglarza
powinienem ufać gwiazdom
bardziej niż zepsutej busoli
tak upływały wieki
pewnego dnia
przepłynęłaś na drugi brzeg
z bezgłośnym śpiewem na otwartych ustach
moja duża syrenko
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
- Mariola Kruszewska
- Posty: 12383
- Rejestracja: czw 24 lip, 2008
- Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki
Poezjo
Wracam do ciebie pokorny,
nie wyżebrawszy żadnej prawdy światu,
choć wiem, żeś tylko kołami na wodzie…
A może ty kołami, które wzbudził plusk kamieni
lecących z zaświata?
Wracam do ciebie głodny, odarty z rozpaczy.
Nawet to zostało mi odebrane.
Stoję - syn marnotrawny u drzwi
marnotrawnej matki,
która kłamiąc, zawsze mówi szczerze.
Prowadził mnie blask rzeczy tego świata,
rzucał długie cienie. Szukałem miejsc pustynnych,
zasypanych śniegiem. Nim do ciebie dotarłem,
gubiłem siebie na drogach.
Wiem, że jedna z nich była Drogą Mleczną.
Wracam, poezjo. Wietrznico podparta pewnością,
że nic pewnego w tobie nie odnajdę,
poza gwarancją kluczenia po manowcach.
Chlebie mój i wodo, moja krwi.
Tak bliska i tak obca, tak nieosiągalna
jak ostatnia z gwiazd w Obłoku Magellana.
Najjaśniejsza.
Wracam do ciebie pokorny,
nie wyżebrawszy żadnej prawdy światu,
choć wiem, żeś tylko kołami na wodzie…
A może ty kołami, które wzbudził plusk kamieni
lecących z zaświata?
Wracam do ciebie głodny, odarty z rozpaczy.
Nawet to zostało mi odebrane.
Stoję - syn marnotrawny u drzwi
marnotrawnej matki,
która kłamiąc, zawsze mówi szczerze.
Prowadził mnie blask rzeczy tego świata,
rzucał długie cienie. Szukałem miejsc pustynnych,
zasypanych śniegiem. Nim do ciebie dotarłem,
gubiłem siebie na drogach.
Wiem, że jedna z nich była Drogą Mleczną.
Wracam, poezjo. Wietrznico podparta pewnością,
że nic pewnego w tobie nie odnajdę,
poza gwarancją kluczenia po manowcach.
Chlebie mój i wodo, moja krwi.
Tak bliska i tak obca, tak nieosiągalna
jak ostatnia z gwiazd w Obłoku Magellana.
Najjaśniejsza.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
- Mariola Kruszewska
- Posty: 12383
- Rejestracja: czw 24 lip, 2008
- Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki
poeta na emeryturze
już się nie buntuje
pisze wiersze pokorne niby ugłaskane fale
przypominają kryształ
można się w nich przejrzeć dotknąć dna
do żywego
nie skaleczyć o wystające kamienie
nikogo nie chce wodzić
poeta na emeryturze odwraca oczy od źródła
ku dalekim morzom
gdzie rzeka przemienia się w chmury
potem nadaje wierszom zaszczytne tytuły
i buduje z nich okręty
dla niedojrzałych kaczek
gdy toną umywa ręce
poeta na emeryturze nie dał się oszukać zmiennym prądom
nie ufa cudzym mapom brodów i mielizn
buduje własne żeremie
pali mosty
już się nie buntuje
pisze wiersze pokorne niby ugłaskane fale
przypominają kryształ
można się w nich przejrzeć dotknąć dna
do żywego
nie skaleczyć o wystające kamienie
nikogo nie chce wodzić
poeta na emeryturze odwraca oczy od źródła
ku dalekim morzom
gdzie rzeka przemienia się w chmury
potem nadaje wierszom zaszczytne tytuły
i buduje z nich okręty
dla niedojrzałych kaczek
gdy toną umywa ręce
poeta na emeryturze nie dał się oszukać zmiennym prądom
nie ufa cudzym mapom brodów i mielizn
buduje własne żeremie
pali mosty
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
- Mariola Kruszewska
- Posty: 12383
- Rejestracja: czw 24 lip, 2008
- Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki
za progiem biblioteki
stuk
szczekanie psa szczekanie psów
brzęk
klakson
syrena policyjnego wozu
tupot
trzask
szuranie
słowa wykrzyczane nim zagłuszyły je słowa szepty
warkot
przyspieszone oddechy spóźnionych
discopolowe nuty zza szyby
dzwonek dzwon dzwonienie
zgrzyt
przełykanie tabletek
ruch jednostajnie przyspieszony
wychodzę z miasta
zamykam za sobą szczelnie wejściowy
chiński mur
na palcach mijam szeregi strażników
zatrzymanego świata
stuk
szczekanie psa szczekanie psów
brzęk
klakson
syrena policyjnego wozu
tupot
trzask
szuranie
słowa wykrzyczane nim zagłuszyły je słowa szepty
warkot
przyspieszone oddechy spóźnionych
discopolowe nuty zza szyby
dzwonek dzwon dzwonienie
zgrzyt
przełykanie tabletek
ruch jednostajnie przyspieszony
wychodzę z miasta
zamykam za sobą szczelnie wejściowy
chiński mur
na palcach mijam szeregi strażników
zatrzymanego świata
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
- Mariola Kruszewska
- Posty: 12383
- Rejestracja: czw 24 lip, 2008
- Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki
źródło
wypłynąłem ukradkiem spod progu
statkiem z brzozowej kory
by zachłysnąć się wodą
po horyzont
bałem się twojego spojrzenia
gdybym się obejrzał
zakotwiczyłabyś mnie ciężarem serdecznych słów
płynąłem z prądem unikając walki
przecież nie byłem mężczyzną
rzeka meandrowała
czasami nawet dostrzegałem jej niezwykłe piękno
dziś zawracam do ciebie cierpliwie stojącej w oknie
choć dobiłem prawie
do ujścia
do brzegu
gdzie sól jak szron
i piach w którym skrywałem głowę
płynę pod prąd resztkami sił
płynę wlokąc po dnie kotwice
płynę do źródła
do ciebie
mamo
wypłynąłem ukradkiem spod progu
statkiem z brzozowej kory
by zachłysnąć się wodą
po horyzont
bałem się twojego spojrzenia
gdybym się obejrzał
zakotwiczyłabyś mnie ciężarem serdecznych słów
płynąłem z prądem unikając walki
przecież nie byłem mężczyzną
rzeka meandrowała
czasami nawet dostrzegałem jej niezwykłe piękno
dziś zawracam do ciebie cierpliwie stojącej w oknie
choć dobiłem prawie
do ujścia
do brzegu
gdzie sól jak szron
i piach w którym skrywałem głowę
płynę pod prąd resztkami sił
płynę wlokąc po dnie kotwice
płynę do źródła
do ciebie
mamo
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
- Mariola Kruszewska
- Posty: 12383
- Rejestracja: czw 24 lip, 2008
- Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki
chyba wtorek
zacząć dzień od ziewania
nie jest dobrym pomysłem
podobnie jak całus na do widzenia
przed założeniem płaszcza
wypełzam z kokonu zlizując sen
ziewanie zaklejam kawą
czekam kolejnego odcinka
dopiero siódma a siedem gór do przebycia
Mount Tramwaj Monty Python w Mount Biurze
wspinaczka na stołek czekan lina jak wąż oślizgła
brakuje tylko pętli
Maja Naga czeka wieczoru
Szef Szefów szczerzy wybielane kły
spada na mnie celulozowa lawina
Masywu Spraw
Maja Naga niecierpliwi się
kończyć dzień ziewaniem
nie ma w sobie niczego oryginalnego
zdejmuję płaszcz zasypiam na progu odcinka
Maja Ubrana wychodzi bez całusa
błagam
byle by nie trzaskała drzwiami
zacząć dzień od ziewania
nie jest dobrym pomysłem
podobnie jak całus na do widzenia
przed założeniem płaszcza
wypełzam z kokonu zlizując sen
ziewanie zaklejam kawą
czekam kolejnego odcinka
dopiero siódma a siedem gór do przebycia
Mount Tramwaj Monty Python w Mount Biurze
wspinaczka na stołek czekan lina jak wąż oślizgła
brakuje tylko pętli
Maja Naga czeka wieczoru
Szef Szefów szczerzy wybielane kły
spada na mnie celulozowa lawina
Masywu Spraw
Maja Naga niecierpliwi się
kończyć dzień ziewaniem
nie ma w sobie niczego oryginalnego
zdejmuję płaszcz zasypiam na progu odcinka
Maja Ubrana wychodzi bez całusa
błagam
byle by nie trzaskała drzwiami
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde