W wieczorowej sukni 7/2013
Moderator: Tomasz Kowalczyk
- Mariola Kruszewska
- Posty: 12383
- Rejestracja: czw 24 lip, 2008
- Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki
mijając Żuków*
wypatruję żurawi
z drewnianą szyją
gęsi zabawnie gibiących się na boki
niczym w tańcu
gruszki na miedzy
rozłożystego parasola
z deszczem ulęgałek
babci rozpościerającej fartuch
którym mogła przykryć całą łąkę
oddawała mnie w opiekę trzmielom muchom mrówkom
zawsze były blisko przejęte rolą
wkręcały się żywe ozdoby w wianek z koniczyny
topiły w rabarbarowym kompocie
upał poganiał konie ciągnące
zębate potwory
ich powyginane pazury wystrzeliwały raz po raz
w powietrze tnąc nierozważne motyle
znudzone krowy cierpliwie przeżuwały
lato
nasłuchiwałam dzwonów kościelnych
zwiastujących powrót ludzi w obawie
przed tańczącą południcą
nigdy jej nie poznałam szkoda
może by jej smakował rabarbarowy napój
albo słodki chleb ze śmietaną
ambrozje dzieciństwa
*Żuków - wioska koło Mińska Mazowieckiego, miejsce urodzin przyszłej Noblistki Marioli K.
wypatruję żurawi
z drewnianą szyją
gęsi zabawnie gibiących się na boki
niczym w tańcu
gruszki na miedzy
rozłożystego parasola
z deszczem ulęgałek
babci rozpościerającej fartuch
którym mogła przykryć całą łąkę
oddawała mnie w opiekę trzmielom muchom mrówkom
zawsze były blisko przejęte rolą
wkręcały się żywe ozdoby w wianek z koniczyny
topiły w rabarbarowym kompocie
upał poganiał konie ciągnące
zębate potwory
ich powyginane pazury wystrzeliwały raz po raz
w powietrze tnąc nierozważne motyle
znudzone krowy cierpliwie przeżuwały
lato
nasłuchiwałam dzwonów kościelnych
zwiastujących powrót ludzi w obawie
przed tańczącą południcą
nigdy jej nie poznałam szkoda
może by jej smakował rabarbarowy napój
albo słodki chleb ze śmietaną
ambrozje dzieciństwa
*Żuków - wioska koło Mińska Mazowieckiego, miejsce urodzin przyszłej Noblistki Marioli K.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
- Mariola Kruszewska
- Posty: 12383
- Rejestracja: czw 24 lip, 2008
- Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki
sunie stonoga w krajobraz
Wszyscy się bali – przyszłość była nieprzewidywalna. W końcu Sowieci oznajmili, że musimy opuścić swe domy. To był rozkaz, za niedostosowanie się groziła zsyłka. Trwały aresztowania. Zesłani na Sybir, na katorgę, zdołali powrócić do Polski w 1956 roku. Wielu wyjechało po cichu na Zachód, do swoich rodzin, aby tylko uniknąć aresztowania. Pozostali zaczęli przygotowywać się do wyjazdu. Woleli wyjechać na Zachód niż na Wschód.
Janina Szulc „Zeszyty Łukowieckie”
śnieg nie bywa biały nawet
na obrazach Fałata
niewinność uciekła z kołyski
karmiona zupą z brukwi
z bliskimi spotykam się co rok
z okazji Wszystkich Świętych
manifestacyjnie noszą biało-czerwone opaski
zesztywniali w karku przypominają
ołowiane żołnierzyki
przed nami defilada pokoleń
powidok szczęśliwej egzystencji
fanfary owoców
wysysających soki z naszego korzenia
którego nie da się rozerwać
tam nie ma mnie
wiatr przynosi zapach spalenizny
i głos wołających kości
zaorane miedze
spopielone mapy granice drogi
porastają asfaltem i stepową trawą
mową obcą jak to miasto
na moich oczach deszcz
rozmazuje akwarele
u kresu bieli
świetliki zarysowują kształt przyszłej nadziei
Wszyscy się bali – przyszłość była nieprzewidywalna. W końcu Sowieci oznajmili, że musimy opuścić swe domy. To był rozkaz, za niedostosowanie się groziła zsyłka. Trwały aresztowania. Zesłani na Sybir, na katorgę, zdołali powrócić do Polski w 1956 roku. Wielu wyjechało po cichu na Zachód, do swoich rodzin, aby tylko uniknąć aresztowania. Pozostali zaczęli przygotowywać się do wyjazdu. Woleli wyjechać na Zachód niż na Wschód.
Janina Szulc „Zeszyty Łukowieckie”
śnieg nie bywa biały nawet
na obrazach Fałata
niewinność uciekła z kołyski
karmiona zupą z brukwi
z bliskimi spotykam się co rok
z okazji Wszystkich Świętych
manifestacyjnie noszą biało-czerwone opaski
zesztywniali w karku przypominają
ołowiane żołnierzyki
przed nami defilada pokoleń
powidok szczęśliwej egzystencji
fanfary owoców
wysysających soki z naszego korzenia
którego nie da się rozerwać
tam nie ma mnie
wiatr przynosi zapach spalenizny
i głos wołających kości
zaorane miedze
spopielone mapy granice drogi
porastają asfaltem i stepową trawą
mową obcą jak to miasto
na moich oczach deszcz
rozmazuje akwarele
u kresu bieli
świetliki zarysowują kształt przyszłej nadziei
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
- Mariola Kruszewska
- Posty: 12383
- Rejestracja: czw 24 lip, 2008
- Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki
styczeń
zamarznięte zmarszczki pól
jeszcze bardzo młode
pręży się do słońca biała skóra
pod którą drzemią jak w worku
przyszłe bochny chleba
na miedzy wicher przełamuje się z drzewem
mocuje bierze za bary
w odwiecznym zmaganiu siły z determinacją
w walce o przetrwanie
nasion
ukryte głęboko gdzieś w zakamarkach lasu
bije
gorące źródło
srebrzą się powieki saren
śniących z głową na grudzie
sen o trawie
ludziom śnią się ptaki
zamarznięte zmarszczki pól
jeszcze bardzo młode
pręży się do słońca biała skóra
pod którą drzemią jak w worku
przyszłe bochny chleba
na miedzy wicher przełamuje się z drzewem
mocuje bierze za bary
w odwiecznym zmaganiu siły z determinacją
w walce o przetrwanie
nasion
ukryte głęboko gdzieś w zakamarkach lasu
bije
gorące źródło
srebrzą się powieki saren
śniących z głową na grudzie
sen o trawie
ludziom śnią się ptaki
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
- Mariola Kruszewska
- Posty: 12383
- Rejestracja: czw 24 lip, 2008
- Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki
fotografia podoficera
płaska twarz
nieżywe ręce przyszpilone
wzdłuż munduru w kolorze ziemi
podobno miał barwę wrześniowej pogody
tak mówiła babcia
która dostrzegała w lakierowanej tekturce
czułość objęć
słyszała gorące obietnice
śmiech czysty jak sumienie
spójrz na te ogniki w kącikach oczu
igrają
nie utrwalono na żadnej kliszy
co przysłoniło w ostatniej migawce
spojrzenie na wrzosowisko
obraz dziadka
blejtram
wyrwana z książki stronica
poemat zatrzymany na znaku zapytania
płaska twarz
nieżywe ręce przyszpilone
wzdłuż munduru w kolorze ziemi
podobno miał barwę wrześniowej pogody
tak mówiła babcia
która dostrzegała w lakierowanej tekturce
czułość objęć
słyszała gorące obietnice
śmiech czysty jak sumienie
spójrz na te ogniki w kącikach oczu
igrają
nie utrwalono na żadnej kliszy
co przysłoniło w ostatniej migawce
spojrzenie na wrzosowisko
obraz dziadka
blejtram
wyrwana z książki stronica
poemat zatrzymany na znaku zapytania
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde