Tęsknoty i ułudy
Moderator: Tomasz Kowalczyk
- Jan Stanisław Kiczor
- Administrator
- Posty: 15130
- Rejestracja: wt 27 sty, 2009
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Tęsknoty i ułudy
Annie Grabowskiej
„…wiem, ze nie dotknę ramionami nieba…”
/Safona B.App. 8/
To wiersz dla ciebie - jeśli chcesz. Na wargach osiadł smak tymianku;
choć całowałem tylko deszcz, mijając dziarskich bawidamków,
których rechotem dławił się czas zasypany tuż przed progiem,
za którym stojąc (czy to źle?) zdejmowaliśmy z siebie trwogę.
Próżne uczucia, gdy już wiem, że każdą miłość można zburzyć,
Jednak się da wyłowić sens (lecz wtedy trzeba kochać dłużej
o trzy zdrowaśki, dzwonu dźwięk); drzewa z koroną rozkołysać,
w mrowisku zgubić obcy cień, usłyszeć czego nikt nie słyszał.
Ten stół, to krzesło obok nas - o życiu pewnie chcesz pogadać,
a ja dostrzegam tylko blask, który cię oplótł jak ballada
którą śpiewałaś pośród skarg, zanim w dorosłość tak okrzepłaś,
że chętnie bym cię w dłonie brał i odrobinę oddał ciepła.
Lecz nie znajduję w sobie sił - zamiast budować, tonę w zgliszczach
i miłość już się nie chce tlić, żadna tęsknota się nie ziszcza.
Więc może lepiej wzburzyć krew (krzew się odwiecznym ogniem pali);
coś trzeba oddać, by coś mieć - coś zgubić, żeby coś ocalić.
.
.
Annie Grabowskiej
„…wiem, ze nie dotknę ramionami nieba…”
/Safona B.App. 8/
To wiersz dla ciebie - jeśli chcesz. Na wargach osiadł smak tymianku;
choć całowałem tylko deszcz, mijając dziarskich bawidamków,
których rechotem dławił się czas zasypany tuż przed progiem,
za którym stojąc (czy to źle?) zdejmowaliśmy z siebie trwogę.
Próżne uczucia, gdy już wiem, że każdą miłość można zburzyć,
Jednak się da wyłowić sens (lecz wtedy trzeba kochać dłużej
o trzy zdrowaśki, dzwonu dźwięk); drzewa z koroną rozkołysać,
w mrowisku zgubić obcy cień, usłyszeć czego nikt nie słyszał.
Ten stół, to krzesło obok nas - o życiu pewnie chcesz pogadać,
a ja dostrzegam tylko blask, który cię oplótł jak ballada
którą śpiewałaś pośród skarg, zanim w dorosłość tak okrzepłaś,
że chętnie bym cię w dłonie brał i odrobinę oddał ciepła.
Lecz nie znajduję w sobie sił - zamiast budować, tonę w zgliszczach
i miłość już się nie chce tlić, żadna tęsknota się nie ziszcza.
Więc może lepiej wzburzyć krew (krzew się odwiecznym ogniem pali);
coś trzeba oddać, by coś mieć - coś zgubić, żeby coś ocalić.
.
.
Imperare sibi maximum imperium est
„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/