Wiersze 3
Moderator: Tomasz Kowalczyk
wiersz
W poezji drzemie zwierzę gdyż poezją jest zwierzę
nie mogą być tak kolorowe
jak rusałki osetnika
z wyboru nierzadko
wychodzą na spotkania
ze słoniem z wieży kości słoniowej
ale i z wyboru przebywają
w królestwie „zwierząt”
napotykam też czarne mięczaki
i poetów którzy przypominają mi
ulicznego szczura
za to wszystko odpowiada chromosom
a wiersz zapada w zimowy sen
głód
nie pozwoliłeś poczuć ciepłego mleka
za to chwaliłeś się światu jesiennym deszczem
a mnie do dziś przygniata czarna sosna
którą zrzuciłeś gdy szukałam czterolistnej koniczyny
odebrałeś dzieciństwo
bo potrzebowałeś odsetek do działania
zabrałeś bladą zieleń
w rękach trzymam tak mało złota
przez opadające okruchy tamtych dni
słońce zwraca się przeciwko
sobie
i pada pada jesienny deszcz
gorycz
rzadko kiedy odżywia ramiona zadowolenia
pobudka jeszcze śpi
jeszcze śpi
te dziecię nikomu niewinne
jest przecież tylko głodne
i płacze na siedem głosów
więc nigdy nie usłyszysz „tatusiu”
facecie który tylko jesteś
Chłód
biel była wtedy wyraźniejsza
retusz pobladł i płatki śniegu posmutniały
nie włożyłeś mi wełnianych rękawiczek
skupiłeś się tylko na procentach
o smaku wiśni
ręce nie mają już trzech lat
do dziś czują
jak mróz kąsał wrażliwe dłonie
konsekwencje twojej opieki
.
W poezji drzemie zwierzę gdyż poezją jest zwierzę
nie mogą być tak kolorowe
jak rusałki osetnika
z wyboru nierzadko
wychodzą na spotkania
ze słoniem z wieży kości słoniowej
ale i z wyboru przebywają
w królestwie „zwierząt”
napotykam też czarne mięczaki
i poetów którzy przypominają mi
ulicznego szczura
za to wszystko odpowiada chromosom
a wiersz zapada w zimowy sen
głód
nie pozwoliłeś poczuć ciepłego mleka
za to chwaliłeś się światu jesiennym deszczem
a mnie do dziś przygniata czarna sosna
którą zrzuciłeś gdy szukałam czterolistnej koniczyny
odebrałeś dzieciństwo
bo potrzebowałeś odsetek do działania
zabrałeś bladą zieleń
w rękach trzymam tak mało złota
przez opadające okruchy tamtych dni
słońce zwraca się przeciwko
sobie
i pada pada jesienny deszcz
gorycz
rzadko kiedy odżywia ramiona zadowolenia
pobudka jeszcze śpi
jeszcze śpi
te dziecię nikomu niewinne
jest przecież tylko głodne
i płacze na siedem głosów
więc nigdy nie usłyszysz „tatusiu”
facecie który tylko jesteś
Chłód
biel była wtedy wyraźniejsza
retusz pobladł i płatki śniegu posmutniały
nie włożyłeś mi wełnianych rękawiczek
skupiłeś się tylko na procentach
o smaku wiśni
ręce nie mają już trzech lat
do dziś czują
jak mróz kąsał wrażliwe dłonie
konsekwencje twojej opieki
.
Ostatnio zmieniony pn 02 cze, 2014 przez Anita, łącznie zmieniany 3 razy.
-
- Posty: 0
- Rejestracja: śr 12 lut, 2014
- Lokalizacja: warszawa
Wiersz, choć bywa szaleństwem wyobraźni, nie może lekceważyć podstawowych zasad logiki. Tutaj kompozycja jest chaotyczna, obrazy pojawiają się nagle, autorka nie buduje napięcia. Oto przyklad:
nie mogą być tak kolorowe
jak rusałki osetnika
z wyboru nierzadko
wychodzą na spotkania
ze słoniem z wieży kości słoniowej
ale i z wyboru przebywają
w królestwie „zwierząt”
napotykam też czarne mięczaki
i poetów którzy przypominają mi
ulicznego szczura
za to wszystko odpowiada chromosom
a wiersz zapada w zimowy sen
Wiersz niejasny, niezborny, bez przesłania. Kto własciwie wychodzi na spotkanie "ze słoniem z wieży z kości słoniowej". Czytając tak skonstruowane wiersze czytelnik może wyjść z własnego szkieletu na spotkanie z samym sobą. A zatem - strzeżmy się niepotrzebnych udziwnień.
Stefan Jurkowski
nie mogą być tak kolorowe
jak rusałki osetnika
z wyboru nierzadko
wychodzą na spotkania
ze słoniem z wieży kości słoniowej
ale i z wyboru przebywają
w królestwie „zwierząt”
napotykam też czarne mięczaki
i poetów którzy przypominają mi
ulicznego szczura
za to wszystko odpowiada chromosom
a wiersz zapada w zimowy sen
Wiersz niejasny, niezborny, bez przesłania. Kto własciwie wychodzi na spotkanie "ze słoniem z wieży z kości słoniowej". Czytając tak skonstruowane wiersze czytelnik może wyjść z własnego szkieletu na spotkanie z samym sobą. A zatem - strzeżmy się niepotrzebnych udziwnień.
Stefan Jurkowski